Opublikowany przez:
Redakcja
2025-06-26 15:53:44
Autor zdjęcia/źródło: Pexels, Vlada Karpovich
A może tytuł tego artykułu powinien być trochę inny, powiedzmy taki: ”Nauczmy się żyć razem”? Czy to nie ładniej brzmi? Czy tak nie jest lepiej? Czy taki tytuł bardziej nie oddaje sensu wspólnego życia? Tytuł „jak zaangażować mężczyznę do obowiązków domowych?” – bardziej pasuje do patriarchalnych stosunków domowych. Trzeba sobie również zdać sprawę z tego, że gdy patriarchat zastąpiony został przez względną równość, brak udziału faceta we wspólnych obowiązkach może być postrzegany przez partnera jako zwyczajne wykorzystywanie jednego człowieka przez drugiego? To jest też możliwe.
Często mężczyźni na próbę włączenia ich w codzienne prace na rzecz rodziny, szczerze się oburzają, wysuwając taki oto argument: czy ja ci karzę naprawiać pralkę, wbijać gwoździe, wkręcać śrubki, przetykać zlew, czy naprawiać TV jak się popsuje? Racja, niejedna żona jest wobec tego typu awarii bezradna. Tylko że te awarie, choć się zdarzają, nie dzieją się codziennie, a nawet gdyby i tak najczęściej naprawiają je fachowcy, a nie mężowie.
Codzienne obowiązki, jak sama ich nazwa na to wskazuje, są pod tym względem obrzydliwie konsekwentne i dzieją się codziennie. Nie ma na nie wpływu ilość godzin pracy zawodowej odbywanej poza domem. Jest ich sporo - pranie, zakupy, gotowanie, odkurzanie, spacer z dzieckiem, a do tego trzeba jeszcze dodać te nadprogramowe, takie np. jak choroba dziecka czy ekstra wydarzenia.
Sam tytuł artykułu wskazuje, że chodzi o podział zadań, a nie o przypisanie ich jednej ze stron. Dlaczego dla wielu osób żyjących w rodzinach jest to tak zdecydowanie trudny temat? Najczęściej dzieje się tak dlatego, że przyzwyczajenia wyniesione z domu są drugą naturą każdego człowieka, obojętnie, mężczyzny czy kobiety. Każdy z partnerów wchodząc w małżeństwo, wnosi do niego to, czego się nauczył w swoim domu rodzinnym.
Na wielkie szczęście zdarza się to już nie tak znowu często (choć jednak się zdarza), że dziewczyna mówiąc sakramentalne „tak”, ma pecha, i trafia na faceta – synka, syneczka, synusia swojej mamusi, który w swoim domu rodzinnym traktowany był jak indyjska „święta krowa”. Taki synek od zarania swoich dziejów tylko brał wszystko, co mu się należało, nic nie dając w zamian. Chciałoby się bardzo głośno zawołać: nie róbcie tego swoim synom, o wy, bezkrytycznie zakochane w nich mamusie! To trudny przypadek, bo przecież jakoś trzeba sobie poradzić z tego typu domowym nierobem.
Wyobraźmy sobie teraz inną sytuację. On wychowywał się w domu wielopokoleniowym, w którym dbałość o jego wygląd, porządek i kulinaria przypisana była jego siostrom, mamie i babci. Trudno mu wyobrazić sobie siebie, gdy wracając po pracy do domu, zakłada fartuszek i pomagać w przygotowywaniu posiłków, czy też w innych pracach domowych. Mężczyzna według niego (bo tak został wychowany) ma przypisaną inną rolę społeczną, ma być głową rodziny, więc jego głównym zadaniem ma być zapewnienie bytu rodzinie. Dom i wszystko to, co jest z nim związane, jest rolą kobiety. To ona ma być odpowiedzialna za dom, czyli za wszystko co jest związane z wychowywaniem dzieci i wykonywaniem wszystkich obowiązków domowych.
Wyobraźcie sobie, że los zdarzył, że taki facet trafia na dziewczynę, w której domu rodzinnym, kobiety intensywnie pracowały zawodowo i w związku z tym wszystkie obowiązki związane z codziennym bytowaniem i z wychowywaniem dzieci, były solidarnie i sprawiedliwi dzielone. Czyli co? Spotkała się woda z ogniem? Czy da się to jakoś pogodzić?
Że obowiązki związane z domem trzeba jakoś dzielić, każdy to dzisiaj wie. Sęk w tym, że nie każdy wie, jak to trzeba robić? Dzisiaj jest powszechną wiedzą, że podział obowiązków jest na tyle ważną sprawą, że w wielu przypadkach jest kluczowym elementem, decydującym o tym, czy małżeństwo ma szansę przetrwać, czy też rozpadnie się z bardzo często błahych powodów. To nie są żarty, to są fakty! Na sali sądowej często słyszy się takie oto odpowiedzi na pytanie sędziego, dlaczego strony wnoszą o rozwiązanie małżeństwa:
Co takiego dzieje się z deklarowaną na wstępie wspólnego życia wielką miłością, że tak błahe powody są przedstawiane jako rzeczywiste powody rozstania?
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że istotne znaczenie w rozwiązywaniu drobiazgów, które narastając, z czasem stają się zaporami nie do przejścia, mają wspólne, szczere rozmowy na każdy temat. W sytuacji, gdy zna się swoje oczekiwania, łatwiej jest ustalić, co kto ma robić i jak się zachowywać w konkretnych „codziennościach”.
W trakcie dwóch pierwszych lat małżeństwa wypracowywane są podstawowe wzorce zachowania, które z czasem utrwalają się, stając się coraz mniej podatnymi na zmiany.
Dane socjologiczne pokazują, że dzielenie się pracami domowymi ma coraz większe znaczenie dla kobiet i mężczyzn. Bogdan Wojciszke w książce „Psychologia miłości” podkreśla, że podstawowymi warunkami udanego związku są zarówno chęć i umiejętność wczuwania się w role swoich partnerów, jak też wewnętrzne przekonanie, że wysiłek jaki się wkłada w budowanie związku, jest sprawiedliwie podzielony. „(…) Pary spostrzegające swój związek jako sprawiedliwy są bardziej z niego zadowolone niż pary spostrzegające go jako taki, w którym jedno z partnerów wnosi nadwyżkę wysiłku i starań, drugie zaś otrzymuje więcej, niż wnosi (…)”.
Zawsze jest warto, ze sobą rozmawiać, negocjować i wypracowywać kompromisowe rozwiązania, nawet w tak przyziemnych sprawach, jak sprzątanie łazienki czy pościelenie łóżka. Dobrze sprawdza się sporządzenie listy obowiązków, z której każdy wybiera takie obowiązki, które wydają mu się akceptowalne i możliwe do osobistego wykonania. Te z obowiązków natomiast, które nie są lubiane przez żadnego z partnera, wypełniać trzeba wspólnie lub na zmianę.
Słowo to istnieje, tylko czasem staje się mało używane. Warto o nim pamiętać!
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.
Nie masz jeszcze konta na familie.pl?
Załóż je już teraz!